O co tutaj chodzi?
Przykładowa procedura rezerwacji i wynajmu jachtów wygląda następująco: znajdujemy wymarzoną jednostkę, rezerwujemy (np. w listopadzie), ale wypływamy dopiero za kilka miesięcy (np. w maju).
Zwykle w momencie dokonywania rezerwacji wpłacamy pierwszą ratę za czarter - dlatego właśnie jest to tzw. system ratalny. Wpłata części pieniędzy gwarantuje, że nie rozmyślimy się, a więc armator nie zostanie na lodzie, gdy już w wakacje powiemy mu, że jednak w tym roku wybieramy się w góry. Przeważnie w ramach tej pierwszej raty płacimy od 30 to 50% wartości czarteru. Reszta (druga rata) płatna jest 4-6 tygodni przed rejsem.
Niektórzy armatorzy oferują jednak dodatkowy rabat w wysokości np. 5% w zamian za dokonanie z góry całej płatności, na kilka miesięcy przed wypłynięciem. Jest to bardzo atrakcyjna zniżka, zwłaszcza w sytuacji, gdy wybieramy się w rejs droższą jednostką. Przy kwocie czarteru rzędu 4000 EUR zyskamy aż 200 EUR. Przyjemnie, prawda?
Trzeba jednak mieć na uwadze fakt, że system ratalny znacznie lepiej chroni nasze interesy. Wpłacając od razu całość, podejmujemy pewne ryzyko – i dlatego właśnie otrzymujemy rabat. Mamy do tego pełne prawo, trzeba jednak mieć świadomość, na co tak naprawdę się decydujemy.
Pamiętajmy, że jeśli nie będziemy mogli popłynąć, pieniądze nam zazwyczaj przepadną. Jeśli coś się stanie z armatorem, również tracimy całość. Jeśli będziemy chcieli zmienić termin rejsu, armator może się na to nie zgodzić – a my nie będziemy już mieć karty przetargowej w postaci drugiej raty. Krótko mówiąc, jest to ryzyko – i trzeba się zastanowić, czy 200 euro oszczędności jest tego warte.
Co nam daje płatność w systemie ratalnym?
Większość z nas, decydując się na rezerwację jachtu, naprawdę ma nadzieję, że rejs się odbędzie. W ciągu kilku miesięcy wiele może się jednak zmienić. Co konkretnie?
- Takie czynniki, jak sprawy osobiste, zawodowe, zdrowotne itp. mogą skutecznie pokrzyżować nam plany. To nie nasza wina – ale też nie wina armatora, dlatego wpłacone przez nas pieniądze zostają u niego, ale skoro wpłaciliśmy tylko pierwszą ratę, będzie to nie więcej, niż 50% ceny czarteru.
- Być może z jakiegoś powodu armator nie będzie mógł się wywiązać z zawartej z nami umowy. Przez tych kilka miesięcy jego sytuacja finansowa pogorszy się na tyle, że będzie zmuszony ogłosić bankructwo. Takie rzeczy mają miejsce niezwykle rzadko – ale jeśli trafi akurat na nas, stracimy pieniądze (na szczęście tylko tę część, którą już zdążyliśmy wpłacić).
- Zdarzenia zewnętrzne, takie jak np. pandemia, zamknięcie granic, wybuch wulkanu – tu prawdopodobnie czarter nie zostanie odwołany, ale przeniesiony w czasie. Nasze pieniądze będą zatem zamrożone – i lepiej, żeby to była jak najmniejsza kwota.
Na tym jednak nie koniec. Dodatkową zaletą systemu ratalnego jest fakt, że jest on mniejszym obciążeniem dla domowego budżetu; łatwiej zebrać dwa razy mniejszą kwotę, niż zapłacić całość naraz.
Ostatni, być może nieoczywistym argumentem na rzecz systemu ratalnego jest możliwość sprawdzenia armatora; jeżeli jest to stabilna firma, mająca dobrą sytuację finansową, nie będzie potrzebować naszych pieniędzy „na już”. Jeśli zaś kładzie nadmierny nacisk na jak najszybsze wpłaty, może to oznaczać, że ma problemy z płynnością – a w takim przypadku może się okazać, że oberwiemy rykoszetem, a nasz rejs (mimo wpłacenia całej kwoty) nie dojdzie do skutku.
Ile powinna wynosić pierwsza rata?
Wysokość pierwszej raty za rejs może się wahać; jak już wiemy, zwykle jest to 30-50% ceny czarteru, ale od tej reguły zdarzają się wyjątki. Niektórzy armatorzy poprzestają na 10%. To wspaniale, prawda? Otóż nie do końca, zwłaszcza w sytuacji, gdy organizujemy tzw. rejs składkowy.
10% to niewiele i większość załogantów bez problemu tyle zapłaci. Jeśli jednak przy płaceniu drugiej czy trzecie raty (a więc pozostałych 90%) niektórzy się rozmyślą, będzie problem. Stracą swoje 10%, ale pozostali załoganci, albo my, jako organizator, zostaniemy zmuszeni do zapłacenia reszty lub szukania kogoś w zastępstwie.
Skoro mowa o wysokości rat i zniżek, warto też zastanowić się, jak to wygląda od drugiej strony, czyli z punktu widzenia armatora. Oferując nam wspomniany wyżej 5% rabat za płatność z góry, uszczupla swoje zarobki; czyli de facto traci – przecież gdyby cierpliwie poczekał, zapłacilibyśmy mu 100% zamiast 95%. Co zatem motywuje go do działania niejako wbrew własnym interesom?
Sekretem m.in. jest tzw. „cash flow” czyli przepływy pieniężne, jakie wpływają na konta armatorów. Trzeba pamiętać, że nie są one proporcjonalnie rozłożone w ciągu całego roku. Zauważmy, że np. dla państw kontynentalnej Europy sezon żeglarski trwa od kwietnia do października. Wówczas armatorzy na pewno nie mogą narzekać na brak przychodów, gdyż mają wpływy drugich rat z rezerwacji jesienno-zimowych oraz bieżących rezerwacji – ale co z pozostałymi miesiącami? Od października do połowy marca „cash flow” jest na niższym poziomie – a jest to właśnie okres, gdy większość z nas wpłaca pierwsze raty za kolejny wakacyjny rejs.
Jeśli dany armator potrzebuje naszej gotówki – i potrzebuje jej na tyle mocno, że godzi się nawet na utratę 5%, warto się zastanowić, co nam to mówi o jego sposobie zarządzania finansami (przecież wiedział, że niski sezon nastąpi i kiedy się to stanie) oraz o kondycji jego firmy. Nagła potrzeba zastrzyku finansowego może być oczywiście związana z rozwojem i inwestycjami – ale nie wiemy, czy na pewno tak jest. Należy zatem zachować czujność.
Podsumowując – czy warto płacić za cały rejs z góry już w momencie dokonywania rezerwacji? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Mamy nadzieję, że nasze porady sprawią, iż podjęcie tej decyzji będzie łatwiejsze, a przede wszystkim – że każdy, kto zdecyduje się na takie rozwiązanie, będzie wiedział, z czym się ono wiąże.